Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/60

Ta strona została skorygowana.

w tak przykrej chwili, i zaczęli chodzić po izbie.
— Mosanie! odezwał się nareszcie z cicha Zaranek do swoich, trzeba nam o sobie skutecznie pomyśleć: ja nie mam ani złamanego dydka.
— Dydka! ba! to trochę za mało! przerwał Zabłocki, strzelając ognistemi oczkami, to trochę za imało!... hm! musim każdy na siebie popracować; zaczniemy od odbicia kufra u tego gospodarza.
— Niewarto, odpowiedział Zaranek; byłoby to głupstwo i kwita. Tu od miasta niedaleko, nadbiegłyby biskupie pachołki, albo który oddział tych Radziwiłłowskich obwiesiów...
— Albo miejscy pachołkowie!
— Albo marszałkowska piechota!
— Tej się nie boim!... ot wojewódzka to, ale!... niech-no im się jaki Żydowina nawinie, albo biedne studencisko, albo organista, lub kleryk... a Chryste broń Jezuita!...
— Wara o Jezuitach i studentach! wielu z nas jeszcze nie ekskludowanych, i raz w tydzień chodzim słuchać lekcyi i...
— Dość... dość, przerwał Zaranek, kupiec Desaus ma pieniądze, o! ma!... o i ten czort w kalwińskim kolorze, co cię tak Pyzo zajechał, nie przybył tu próżno; musim się zawinąć! Prócz tego pomożecie mi uchwycić córkę jego Justysię, chcę ją mieć, wywiozę z sobą... musicie dopomódz!