Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/63

Ta strona została skorygowana.

— Podawaj wina! krzyknęli siadając koło stołu jeden po drugim.
— Nie mam wina, wypili już od dwóch miesięcy... rzekł gospodarz kręcąc pęk kluczów w ręku i nieśmiało patrząc na piechurów...
— Nie masz?!... krzyknął jeden groźno, zbliżając się do niego.
— N-n-n... ie mam... przebąknął zalękniony gospodarz, wiedząc, iż gdyby dał, nie zapłaciliby ani grosza.
— Nie masz łotrze! obwiesiu! skurczypałko! a to co?... podchwycił drugi, pokazując dzban z resztą winą stojący na stole, porwał dzban za ucho i resztą niedopitego trunku chlusnął w oczy panu Drzazdze....
Gospodarz pobladł, krzyknął, drapnął za drzwi, w momencie po drabinie na strych się dostał, i nim piechury dogonić go zdołali, pociągnął za sobą drabinę.
— O! łotr!!... o! amalicyta!... łajdak! sodomczyk!... wołali piechury patrząc na niego jak pies na kota, siedzącego na murku.
— Mam ja na ciebie sposób!... rzekł jeden, chwytając silnemi rękoma piękną córkę gospodarza. Dawaj wina i złaź z góry, a nie, to ci wezmę córunię i poprowadzę z sobą. Będzie mi prać koszule!... cha! cha! cha!... To mówiąc, szerokie swoje wąsy przyłożył do białej twarzyczki krzyczącej i szamoczącej się dziewczyny.