Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/77

Ta strona została skorygowana.

reszta żołnierzy odpowiedziała najrozmaitszemi i najzuchwalszemi z księdza żartami. Chociaż go jednakże zdala w bramie przechodząc widzieli, nikt nie zaczepił, tylko dowódzca grożąc jeszcze zawołał:
— Radbym się z tobą spotkał kiedy za miastem na Łukiszkach, Snipiszkach lub Wierszupce! oh!... kiedy to wy chodzicie z brewiarzem pod pachą, a zdradą w sercu!...
Głośne okrzyki pokryły znowu słowa dowódzcy; szli dalej.
Zbliżali się właśnie do ratusza i kramów, które się obok niego rozciągały; tłumy ludu umykały im wszędzie z drogi, gdy na przeciw nich, od strony klasztoru Bazylianów ukazał się poczet nie wielki piechoty marszałkowskiej Sapieżyńskiej w cytrynowych żupanach i szaraczkowych kontuszach. Lud oczekiwał ciekawie spotkania dwu szeregów, gdy wcale inny przypadek zwrócił uwagę wszystkich.
U drzwi kramu jednego, w którym sprzedawano pasy, czapki, lite materye, futra, kurdybany i safiany, stał Zaranek z dumną miną, trzymając w ręku żółtą skórkę kurdybanową najlepszego gatunku i rozmawiał z laikiem jezuickim.
Z początku zajęty rozmową nie uważał zbliżenia się piechoty, lecz nagle po chwili podniósłszy oczy, ujrzał ją mijającą kramy, i chciał zmykać, gdy naczelnik poznawszy go