Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/87

Ta strona została skorygowana.

Stanęli nakoniec u samego brzegu rzeki, i tu ponowiły się prośby.
— Łaskawco! królu! weź co chcesz, ale nie odbieraj mi życia!...
— A na cóżby mi się zdało?
— No! to puść!
— O! i tego także zrobić nie myślę, byłoby to wielkie głupstwo puścić cię z rąk na czczo. Dałeś nam na wino, my cię wodą napoim... Na co komu stanie! Ale woda naszej Wilii wierz mi, bardzo smaczna... decyduj się, panie rektorze. Hej! Hrehory! postronka!
Ledwie te słowa wymówił, z kieszeni kapoty wyjął Hrehory gruby postronek i chciał go zawiązać na szyi nieszczęśliwego, ale Zaranek go zatrzymał.
— Stój, co robisz! nie zawiązuj koło szyi... ksiądz łaskotek się boi!... pod ręce! pod ręce!
Wnet gruby postronek ścisnął drżącego kalwina, głos jego wołał jeszcze nad brzegiem:
— Darujcie! puśćcie! zostanę czem sami chcecie!... katolikiem!...
— Dla nas to całkiem obojętne, czem ty psie niewierny będziesz... Choćbyś i papieżem został, zgorzejesz w piekle za swoje łotrostwa... a ja o twoją duszę nie stoję ani odrobiny!
Już rektor był w rzece po kolana, groził, krzyczał, płakał, błagał, ale nic nie pomagało, nie miały żadnego skutku najgorętsze słowa, bo połowy nie słyszano, połowy słuchać nie