Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/95

Ta strona została skorygowana.

tków. Był to cichy hołd zakonnego serca łudzącym świata powabom. Mimowolne uleciało westchnienie, i sama przed sobą zawstydziła się swojej słabości. Wtem koło jej uszu świsnęło coś w powietrzu. Zakonnica odskoczyła z przestrachem, myśląc, że ją niebo za myśl nierozważną karze, i ujrzała u nóg swoich padającą strzałę, która do połowy w ziemi utkwiła.
W wieku przesądów było to wydarzenie dostateczną do strachu pobudką. Przelękniona zakonnica zaczęła co tchu do klasztoru uciekać, gdy wtem druga strzała trochę dalej od niej padła i głos od strony zboru zawołał: — O patrzcie no! jak się goni! jak ucieka! dawno już tak pewnie nie biegła! Te słowa przekonały pannę Kuncewiczównę, że strzała z ludzkiej ręki, nie z nieba wypadła: uspokoiła się nieco i obejrzała się ośmielona, stojąc już na progu klasztornym.
Mur zasłaniał przed nią rozmawiających, postąpiła kilka schodów i ujrzała przez małe okienko wychodzące na plac dzielący ogród od zboru, dwu ludzi przy dzwonnicy zborowej, z których jeden łuk trzymał ogromny tatarski, a drugi strzały. Widząc znowu mierzących ku sobie z przeraźliwym krzykiem pobiegła po wschodach i zadyszana, słowa nie mogąc przemówić z przestrachu, wpadła do celi panny starszej.
Na widok przelęknienia malującego się na