Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/99

Ta strona została skorygowana.

szkoda strzał, kawki poleciały! niema ani znaku!
— A!... a... mnie się zdawało! no!... ale to wszystko jedno, ot jest kawka... czarna jak tamte, drepcze po ogrodzie!... palnę!... I nim sługa mógł go wstrzymać, wycelił i palnął z zamkniętemi oczyma. Choć pijany, znać było jednak, że miał wprawną rękę: strzała padła tylko o kroków parę. Napróżno Rakowski oglądając się w około, chwytał za rękę, prosił, groził: on pogroziwszy, że w razie oporu w zęby mu strzeli, palnął raz drugi.
— Nie trafił!... została jeszcze jedna strzała, Piekarski wołał natężając łuk raz ostatni. O! gdybym nie był pijany, byłbym trafił!...
Kopnął raz jeszcze nogą sługę struchlałego z przestrachu, zakrztusił się, kaszlał, celował w różne strony, aż spojrzał na furtę i strzelił po raz trzeci...
— Da...awaj strzał więcej! zawołał bełkocąc do sługi, który mniej pijany usiłował go odwieść od tak dziwnej zabawy.
— Nie mam!...
— Ja...akto! przeklęta czka...awka!... wiszą nad łóżkiem w sa...a...ajdaku...
— Matka pańska nie pozwala!...
— Ja chcę!... chcę! mu...usi być! hepf!...
Oparł się o mur i, tocząc wzrok opiły, zawołał po chwili: — Spa...ać! spa...ać!...