Strona:PL Kraszewski - Ostatni rok.djvu/126

Ta strona została przepisana.

nie starzec, wpatrując się w niego — że ludzi in publico niesłusznie krzywdzić nie wolno. Panie Tomaszu, nie dawajmy mu okazij do złego i chodźmy ztąd.
— Nie! krzyknął do żywego obrażony Wojewodzic Sapieha, nigdy mu nie daruję tego co powiedział. Język poczciwego ślachcica, nie beszta, tak jak Waszmościn, a jeśli rzuciłeś potwarz, na sławę kobiéty, własną krwią ją zmyć musisz.
— Zobaczym! zobaczym! odpowiedział Zenowicz ze śmiechem na placu się pokaże, kto komu krew puści. Powoli! powoli! nie psuj sobie dobréj myśli Wojewodzicu, a ja tém czasem pójdę wyostrzyć pałasz na twoje uszy. Bądź zdrów! czekam cię przed świtem pod zamkiem.
— Dobrze Mosanie! odpowiedział