Strona:PL Kraszewski - Ostatni rok.djvu/148

Ta strona została przepisana.

zbliżali się, mignęło coś w oknach zamkowych, ale musiało to być złudzenie, bo się już potém nikt więcéj nie pokazał.
Coraz wyraźniéj słyszéć się dawało tętnienie kopyt i głośna przybywających rozmowa, nakoniec przez zawaloną drożynę, widziéć się dała głowa końska i nogi, następnie ukazał się jeździec schylony dla uniknienia gałęzi będących mu na przeszkodzie. Postać jego okazywała męszczyznę w samym kwiecie młodości, na twarzy bladéj wprawdzie i ściągłéj, błyszczał jeszcze promyk młodzieńczego zapału, i oczy jaśniały ostatnią może iskrą miłości i życia. Włos ciemny, spadał mu w puklach z pod ozdobnego piórami kapelusza. Okrywał go zielony kontusz i płaszcz biały hiszpański, spięty drogą zapinką u góry. Na twarzy tego piérwszego jeźdca błyszczały różne