Strona:PL Kraszewski - Ostatni rok.djvu/152

Ta strona została przepisana.

nością udano się ku drzwiom zameczku, i niespokojny Władysław sam zapukał.
Kazanowski tym czasem spoglądał po oknach i po drzwiach, czy się co nie ruszy, ale nigdzie się nic nie pokazało, tylko mrucząc zewnątrz któś odryglował bramę i wpuścił Władysława. Kazanowski jakem już mówił, stał na ganku patrząc w okna, i dla tego nie widział, ani słyszał, jak otworzono Królewiczowi, który wszedł szybko, nieuważając na niego. Odzwierny widać przywykły do wpuszczania zawsze dwóch osób, czekał mrucząc dopóki towarzysz Pana, nie wejdzie, ale poczekawszy chwilę i widząc, że ten o czém inném myśli, i gdzie indziéj patrzy, zamknął drzwi zniecierpliwiony.
— Dziwna to rzecz jednakże, rzekł nareście Kazanowski, rozumiejąc, że