Strona:PL Kraszewski - Ostatni rok.djvu/154

Ta strona została przepisana.

go to my biédni, co nie dośpisz, nie dojész — a ona Pani — czego jéj w dzień spać?
— Czemuż to u was dziś tak cicho, zapytał znowu Władysław, wpatrując się z żartobliwym uśmiechem, w zniechęconego sługę, który przebierał klucze w ręku i patrzył w ziemię — żywéj duszy nie widać, ledwieśmy się dopukali, tego dawniéj nie bywało, czy was tu kto nie postraszył?
— Czego by tam miał straszyć — na téj pustyni! odpowiedział sługa — tu i tak człowiekowi smutno, żyjąc by niedźwiedź w borze — ani zabawy, ani bankietu, tylko ziéwaj, a ziéwaj.
— Cóż to znowu za humor, u ciebie mój kochany, przerwał Królewicz — musiałeś się dziś nie wyspać?
— Czy to właśnie, mnie się wyspać? kiwając głową przerwał sługą, tu od