Strona:PL Kraszewski - Ostatni rok.djvu/155

Ta strona została przepisana.

pracy czasem, ani dojesz, ani dośpisz, a, i ludzkiego głosu nie słychać. Już i mojéj Pani tęskno, ale dla miłości Królewicza Pana, zgodziła się tylko tu siedzieć. Gdy to mówił, Władysław wcisnął mu w rękę sztukę złota, którą on ważyć się zdawał, opatrując na wszystkie strony i sam poszedł do dalszych komnat.
W trzeciéj z porządku znalazł to, czego skwapliwie szukał. Była to izba sklepiona i malowana al fresco, na kształt dzikiéj jaskini w skale wykutéj, trzy okna, których szyby różowe, smętne światło rzucały na komnatę, wychodziły na drugą stronę łąki, przeciwną drożynie. Ściany, prócz tego, ozdobione były gdzie niegdzie obrazami włoskiéj szkoły i drogiem obiciem. Na stole koło okien, leżały damskie do ubioru ozdoby, zausznice,