Strona:PL Kraszewski - Ostatni rok.djvu/163

Ta strona została przepisana.

wia, to jeszcze szczęście, że się Staroście na banicij oparło,
— Macie słuszność, odpowiedział Woźny, znać było na Sądach, że ta sprawa dobrze jest już z jednéj strony poddmuchana, bo do razu zapadł dekret, i bez odwłóki wypełnić go kazano.
— Oj, chwała Bogu! rzekł sługa, bo by też już serce bolało, gdyby tego łotra nie ukarali — co on ludzi nazabijał, nakaléczył, a wszystko mu dotąd uchodziło na sucho! Ale trafiła kosa na kamień! Pożegnać się musiał ze Starostwem i krajem, a nikt go nieżałuie, nawet Pani żona, bo jéj pono, zawsze strachu był przyczyną, kiedy dobrawszy, takich, jak sam hulaków krzyczał z całego gardła — Albo pij, albo się bij!!, kiedy upiwszy się jak Niemiec, probował czy nie trafi do korka Jeymościnego trzewi-