ka, i na stół dla celu, wchodzić kazał! Powiadają, że jego żona, nigdy porządnego trzewika nie znosiła, bo jeśli któremu korka nie urwał, to przynajmniéj goście pijąc, z niego wiwaty, w niwecz rozmoczyli! Rospusta! rospusta, jak gdyby na świecie dzbanków i kubków nie bywało, żeby pjć z trzewika — A Waszmość co myślisz Panie Kaliwko?
— Myślę o przeklętém zepsuciu obyczajów — które dziś i do naszych biédnych stanów się wkrada. Oto naprzykład, ja i Waszmość, siedzim pół dnia nad dzbankiem założywszy ręce, bez żadnéj roboty. Zaczyna nam z początku trochę, odrobinę w głowie kręcić — my pijem; tu już zaczyna szumiéć mocniéj i wesoło się robić — my jeszcze — oczy zaczynają się zamykać i dusza się raduje — my znów do dzbanka, aż tu już i sen oczy klei —
Strona:PL Kraszewski - Ostatni rok.djvu/164
Ta strona została przepisana.