Strona:PL Kraszewski - Ostatni rok.djvu/196

Ta strona została przepisana.

— Niech W. K. M., odpowiedział dzwięcznym głosem pan Herka nie myśli teraz o tém, a zda się we wszystkiém na wolą Boga, przeciw któréj działać nie można. O zdrowie naprzód starać się potrzeba, potém o reście pomyśleć będzie należało.
Kiedy to mówiąc do łoża królewskiego przybliżają się Medycy, do komnaty wpada nagle z miną posępną i zafrasowaną Ks. Marquat.
— Cóż tam przynosisz? zapytał chory Jezuitę.
— Złą, złą nowinę Najjaśniéjszy Panie, odpowiedział nieuważny spowiednik nie myśląc jaki skutek na Królu, może tak nagły wykrzyknik uczynić. Złą nowinę. Podobało się Najwyższemu wziąść do chwały swojéj pobożnego i cnotliwego Ks. Walentego Seidel.
— Nie żyje?.. przerwał nagle Król