Ta strona została przepisana.
złocistych ramach, błyszczał na najwydatniéjszém miejscu. — W szafie szerokiéj a niskiéj nieco przemkniętéj, widać było rząd cały różnego kształtu puharów, sadzonych perłową macicą, drogiémi kamieniami i nabijanych medalami. Były tam pawie, beczułki, orły, gwiazdy, a między niémi celował jeden puhar nakształt snopka zrobiony, niepomiernéj wielkości, stojący na środku. Dwóch służalców z wygolonémi głowami, gotowych na każde skinienie, stało w cichości u drzwi.
Tak chwila za chwilą mijała, a żaden z przytomnych nie miał odwagi wyrzec słów parę i przerwaną na nowo rospocząć rozmowę.
Wreście Królewicz po częstych na piękny harlemski zegar niespokojnych wejrzeniach, odwrócił się ku Adamo-