Strona:PL Kraszewski - Ostatni rok.djvu/210

Ta strona została przepisana.

wi Kazanowskiemu i zapytał z uśmłechem.
— Któż to Waszmościów tak oczarował, że już od pół godziny żaden i słowa nie wymówił, mieliżbyście tak nagle stracić ufność swoją we mnie.. Któréj nigdy jeszcze nie nadużyłem.
— Uchowaj Boże! pośpiesznie odpowiedział Ossoliński, który tylko tego wyglądał, aby ktokolwiek się odezwał — Uchowaj Boże! — ale czy mało człowiek ma trosków, o których nie raz wśród najweselszéj rozmowy, myśl mu przypadnie, sama Wasza Królewiczowska Mość znasz to dobrze!
— O znam! rzekł z westchnieniem Władysław stawiając puhar na stole i kładąc ręce na piersiach — Mam i ja swoje kłopoty i biédy, o których myśléć muszę! tylko z wami których przyjaciółmi mymi nazywam, chwilkę się