i pożegnawszy zgromadzenie, które się jeszcze zabierało kilka dzbanów wypróżnić, wyruszył powoli, kierując się ku zamkowi.
W drodze zdawał się być bardzo zamyślonym i wszedłszy do zamku skierował kroki ku lewemu skrzydłu, przeszedł ciemne schody i wszedł do komnaty najwyżéj od innych wzniesionéj z wysokiémi oknami. Ściany jéj były okopcone, na ogromnym kominie palił się jasny i silnie podsycony ogień, a na środku stał wielki stół dębowy, na którym dawały się widziéć niebieskie globy, cyrkle i narzędzia matematyczne, prócz tego kilka kart zarysowanych linijami i astrologicznymi znakami, duża szkatułka i mnóstwo ksiąg, których kilka w pół otwartych spoczywało na ziemi. Na stole paliła się lampa, a przy jéj świetle kréślił na karcie pargaminowéj
Strona:PL Kraszewski - Ostatni rok.djvu/221
Ta strona została przepisana.