Ta strona została przepisana.
Wreście po godzinnych prawie bez skutecznych zachodach, oddech zaczął być wyraźniéjszy puls silniéj uderzył i promyk nadziei błysnął dla przytomnych. Podwojono usiłowań, leków, zapachów i oczy Króla poruszyły się, powiódł niemi smutnie po zgromadzeniu i wszyscy stanęli wryci, jak owi którzy po mozołach i trudach celu pożądanego osiągnęli.
Król zdawał się budzić po śnie długim, i przez chwilę namyślać się zdawał, co by miał powiedziéć, wreście, głębokie westchnienie wyrwało się z jego uciśnionych piersi, spuścił oczy i rzekł słabym głosem, ściskając rękę Panny Urszuli oblanéj łzami —
— Na śmierć niéma lekarstwa — .. potrzeba umiérać![1].
- ↑ Hist.