Strona:PL Kraszewski - Ostatni rok.djvu/246

Ta strona została przepisana.

patrząc ponuro jeden na drugiego, a Ksiądz Florjan podniósł głos znowu.
— Wielmożna Pani! — doświadczyliśmy nieraz jéj łask i nigdy naprzykrzonymi okazać się niechcemy — ale potrzeba nas nagli, przybytki Boże długo zostaną w stanie potrzebującym naprawy — bo my biédni z naszych dochodów, ledwie co naglejszego opędzić mogąc, wziąść się do tego nie możemy.
— Jakąż summą, dopomódz by wam można? zapytała z cicha Urszula, a Księża rozjaśnione oczy podnieśli na siebie i w długiém milczeniu, zdawali się chciéć pogodzić swojo zdania. Ks. Florian śmielszy od innych namyśliwszy się nieco, pokazał zręcznie współ braciom na palcach liczbę dziesięć i w powietrzu potém trzy zera zakryślił; inni zgadzać się na to zdawali, a gdy