Strona:PL Kraszewski - Ostatni rok.djvu/253

Ta strona została przepisana.

— Czemuż albo ty wyżéj, albo ja niżéj się nieurodziłem, bylibyśmy wówczas zawsze razem, zawsze szczęśliwi!.
Lekki gniéwu rumieniec pokrył lica Saksonki. Władysławie!, rzekła po chwili, miłość niezna wyższego i niższego, u niéj wszyscy są równi, a kto opinij, poświęca własne i cudze szczęście, ten, niekocha!.
Jakto?, przerwał zadziwiony Królewicz nieuważnie. Miałżebym się z tobą ożenić? mogłażeś myśléć o tém?
— Ten, kto się kochać niewstydził, odpowiedziała silnie i dumnie Anastazija, nie będzie się wstydził widziéć w żonie kochankę. W czémżeś ty lepszy, że na twych skroniach, spocznie może kiedyś korona.
O! ściskaj koronę i berło, ciesz się tą władzą, któréj chcesz poświęcić kochankę, a zobaczysz czy cię nasycą