mi powtarzanémi ukłony powitał Królewicza. Komnata była zaciemniona, trzech doktorów siedziało u łoża, znieruchomie wlepionym wzrokiem w chorego, na osobnym stoliczku stało wielkie pudło wyzłacanym aksamitem obite. Król zwrócił na przybyłego wzrok omdlały i ujrzawszy syna idącego z smutną twarzą, chciał się podnieść nieco, i nie mając siły, ręce tylko ku niemu wyciągnął. Pośpieszył na to ojcowskiéj czułości wezwanie Władysław i ukląkł przy łożu. Wszyscy milczeli i mimowolnie ocierali łzy, które im oznaki niemej boleści ojca i syna wycisnęły. Jedna tylko Urszula wyższa nad litość, któréj z drugiémi nie dzieliła, bo śmiertelny gniew dla Królewicza w sercu miała; spoglądała z udaną obojętnością po oknach i obiciach.
— Czekałem długo, rzekł Zygmunt
Strona:PL Kraszewski - Ostatni rok.djvu/277
Ta strona została przepisana.