Anastazija w pół drzémiąca, zadumana, ponura, zaczynała coraz wyraźniéj okazywać dręczącą ją niespokojność, oglądała się, przysłuchiwała, wstawała, przechodziła i wziąwszy lirę, chciała uderzyć w jéj stróny, lecz szelest od ulicy ściągnął jéj uwagę. Serce uderzyło mocniéj, wychyliła głowę i ujrzała męszczyznę zbliżającego się ku murowi ogrodowemu. Radość zawiązała jéj usta, ręce bezwładne uderzyły po strónach, a przybyły tym czasem przeskoczył mur niski i ku oknu się zbliżył. Wszelka wątpliwość znikła, wyciągnęła ręce i zawołała.
— O! chodźże prędzéj!
— Idę, idę, odpowiedział przybyły zbliżając się ku oknu i starając się, aby mu światło na twarz nie padało. Idę moja Panno, ale złe niosę nowiny!
— O! mój luby! zawołała przestraszona dziewczyna, pierwszy raz umyśl-
Strona:PL Kraszewski - Ostatni rok.djvu/290
Ta strona została przepisana.