Strona:PL Kraszewski - Ostatni rok.djvu/296

Ta strona została przepisana.

— Lepiéj chyba zawołam drugiego! z udaną uniżonością i pokorą rzekł sługa, bo mnie jeszcze fébra dolega, a wilgoć po deszczu, to by się wróciła.
— Wołajże mi prędko drugiego, krzynął Władysław zniecierpliwiony.
— Wnet! wnet! strwożony służalec zawołał i wybiegł.
Dobry kawał czasu czekał nowy Król Szwedzki na Sługę, a widząc że żaden nie przybywa, porwał szpadę i sztylet i sam jeden pożerany niespokojnością i przeczuciami wyszedł na dziedziniec. Ciemno był, choć oczy wykól, trudno trafić do Bramy znając jednak miejsce, Władysław łatwo do niéj doszedł, sprobował — zamknięta. Można było przeszedłszy jedno skrzydło pałacu z drugiego wyjść dziedzińca, ale tu o pośpiech chodziło; a za bramą słyszał Królewicz powolny