Ta strona została przepisana.
Wszyscy milczeli poglądając po sobie, jeden się wreście odezwał.
— Klucze były u straży, Węgrzyn uciekł z niémi, chyba furtkę — Wawrzyniec ma klucze.
— Wawrzek! — Klucz od furtki, klucz! zaczęli szeptać między sobą — Klucz! Klucz!
— A ktoby go tam miał! odezwał się cicho zagadniony, u mnie niéma!
— Jakto niéma? podchwycił drugi, ty co noc wymykasz się za tym kluczem!
— O! to ptaszek! — dawaj klucz! szeptali pół głosem wszyscy, a Królewicz stąpał tylko niecierpliwie z nogi na nogę, poglądał na okna i w około, czy ten szum, nie zwrócił czyjéj uwagi. Wreście po długich certacijach z téj i drugiéj strony widząc, że i tu oporem idzie, Władysław krzyknął nagle.