Ta strona została przepisana.
gała nieba o nadzieję, którą jéj smutna wydziérła rzeczywistość.
Jezuici otaczali łoże, a ich postacie czarne, twarze blade i groźne, oczy połyskujące i chytrze przebiegające po otaczających przedmiotach; zdawały się podobne do cieni piekielnych, oczekujących tylko chwili zgonu Monarchy, aby owładnąć jogo duszą. Doktorowie ze smutném wejrzeniem, w którem się zawiedzione malowały nadzieje, otaczali stół zastawiony flaszkami i słojkami bez użytecznémi. U drzwi, dwóch Dworzan siedziało płacząc i kryjąc oczy w dłoniach. Królewicz Władysław blady i nieprzytomny przechodził się po komnacie z cicha, w twarzy znać było niespokojność i smutek, ale żadna łza nie zrosiła mu oka, żadną umyślną oznaką nie okazał cierpienia, sama tyl-