Ta strona została przepisana.
ko dusza mimowolnie dręczące ją uczucie, na jego twarzy rysowała.
Mimo słabości Króla, mimo nakazywanéj cichości, coraz przeraźliwsza wrzawa napełniała komnatę, Jezuici obstąpiwszy łoże, wołali z całego gardła na bezprzytomnego i konającego prawie Króla, aby za grzechy żałował. Niestety! dość już był odpokutował za życia słaby Zygmunt i nie wiele potrzebował napomnień, zakłócających ostatnie jego chwile, dusza jego i serce, przywykłe do fanatyzmu, musiały i w téj chwili spowiadać się przed sobą, ze swych przewinien.
— Królu! wołał schylony nad łożem Ks. Marquat, Królu żałuj za grzechy żywota swego, abyś był zbawionym!
— Panie! krzyczał głośniéj jeszcze drugi nad uchem konającemu, myśl o niebie! i sercem módl się Bogu!