nych, z otwartymi do śpiéwu ustami, posuwający się cicho wzdłuż murów, słychać tylko było stąpanie Księży i koni wiozących trumnę, i powiéwanie chorągwi w powietrzu. Biegléjsze oko było by dostrzegło na trumnie krzyż i biret oznakę duchownego stanu, byłoby w Księżach idących za trumną dostrzegło Jezuitów, lecz on niewidząc tego wcale, uważnie tylko poglądał, czy kogo znajomego nie zobaczy.
Przypatrzywszy się nareście uważnie nie poznał niedaleko przechodzącego Ks. Florjana, który dla otyłości swojéj, zostawał nieco w tyle i od wiatru starannie zasłaniał migający płomień świécy, któréj światło na twarz mu padając czyniło rysy jego fizijonomij twardszémi i niewyrażniéjszymi. Po cichu postąpił ku niemu Kliński, a po przywitaniu zapytał kogo prowadzą.
Strona:PL Kraszewski - Ostatni rok.djvu/318
Ta strona została przepisana.