Strona:PL Kraszewski - Ostatni rok.djvu/56

Ta strona została przepisana.

tegoż dnia po południu otworzono. Licznie zgromadzeni dygnitarze, przyboczni dworzanie, faworyci, urzędnicy dworscy i Królewicze, należeć mieli do orszaku, który się w tę pobożną wędrówkę wybiérał. Ulice Warszawy dnia tego pełne były dusz pobożnych i ciekawych, ciągnęły się wzdłuż nich długie sznury, czarno ubranych kleryków — szły pojazdy których Panowie pieszo wędrowali od grobu do grobu. Umilkły wszystkie dzwony, posępny tylko odgłos organów i muzyki przerywał gdzieniegdzie milczenie, w tonach uroczystych i smutnych. Przesadzały się Zakony i Klasztorzy, ażeby przy tém zdarzeniu, okazać jak najwięcéj przepychu i bogactwa, ale Kościoł S. Jana wszystkie, muzyką wytwornymi ozdobami i staranném wykonaniem zwyciężał. Około godzi-