Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/102

Ta strona została skorygowana.

I to mówiąc wpatrywał się uważnie w twarz przybyłego, coś mu się przypomniało, chciał witać, wahał się.
— Jak to, kochany stolnik mnie nie poznaje?
— Darujesz waćpan dobrodziéj starym oczom, ale...
— Ani po głosie?
— Owszem, certa similitudo przypomina mi...
— Panie stolniku, pupila swego.
Jakby go gorącą wodą oparzył, pan Kornikowski, pamiętny kupiectwa, trochę się cofnął, skrzywił i bąknął:
— A, pana Siekierzyńskiego.
— Stolniku dobrodzieju, tak-że to się wita wychowańca?
— Proszę siadać, proszę siadać — rzekł Kornikowski.
— Nie mogę usiąść — odparł, z dumą podnosząc głowę Tadeusz — proszę mi wytłómaczyć naprzód powód tak zimnego przyjęcia?
Kto znał pana stolnika, a wié, jak do śmierci był żywy i gorączka, wytłómaczy to sobie, że zniecierpliwiony w téj chwili zawołał:
— E! mociumpanie! tłómacz to sobie sam do kaduka, nie żebym ja miał gębę paskudzić. A toć kto ważył i mierzył, tego za Siekierzyńskiego nie uznaję... a do Falkowicza interesu nie mam.
— Kto mi tego dowiedzie! — zawołał, czerwieniąc się Tadeusz — panie stolniku, są to nierozważne słowa i kalumnie nieprzyjaciół, żaden Siekierzyński się nie zbłaźnił, ani ja z ich rodu ostatni.
— Bredź sobie, kochanku! — odparł stolnik — kiedy oczy widziały, trudno nie wierzyć.
— Ale kto mi tego dowiedzie? — żywiéj jeszcze zawołał Tadeusz.
Stolnik mu w oczy spojrzał.
— Podaj mi waćpan rękę i chodźmy do izby — rzekł — tam się rozmówimy.
Weszli tedy do ciasnego pokoiku i Kornikowski, usiadłszy na zwykłém miejscu przy stoliku, rzekł:
— No, mów-że waszeć, kiedy chcesz, bo nie chciałem, żeby ludzie nas słyszeli, i przyznaj się lepiéj, niżeli masz zapierać.
— Czego się mam zapierać i do czego przyznawać?
— A! do licha! do frymarku i kupiectwa!
— To bajka.
— Bywaj-że mi asindziéj zdrów, kiedy mi nie wierzysz — rzekł stolnik żywo stukając okularami po stole.
— Przypuszczając, żeby i tak było, jak sobie uprządliście, panie stolniku, kto mi tego dowiedzie? — pytał uparcie zaczerwieniony pan Tadeusz.
— Kto? gotowe o tém całe miasto wiedziéć!