klamacyami — trzeba wrócić temu literę, a tamtemu półtoréj, opuszczonéj gdzieś wypadkiem. Listy z poznajomieniem się — trzeba podziękować; a koniec końcem: trzeba na wszystko odpisać. Aby się prędzéj zbyć z głowy ciężaru, siadasz i piszesz półtora dnia; jedzie z niemi na pocztę posłaniec, i drugie ci tyle przywozi. Nie mówię, co to kosztuje pieniędzy; — gorsza szkoda czasu“...
Gdy kto tak odczuwa przykre albo bolesne strony stosunków wiejskich, trudno mu malować sielankowe ich obrazy, trudno bezstronnie patrzéć na przedstawicieli téj klasy, wśród któréj żyć się musi.
Ale to wszystko odnosi się tylko do towarzyskich właściwości szlachty; rzecz ta ma charakter indywidualny, zależy od wrażeń osobistych. Wrażenia te muszą choć w części pójść na bok, gdy będzie mowa o spółeczném znaczeniu klasy zajmującéj majątkiem i stosunkowém wykształceniem ważne w kraju stanowisko.
Pomiędzy r. 1840 a 1850 mówiono u nas i pisano bardzo dużo o arystokracyi i demokracyi. W tych dyskusyach, które w wysokim stopniu zajmowały ówczesny intelligentny ogół, Kraszewski zabierał głos niejednokrotnie, a zawsze z widoczną dążnością umiarkowania daleko idących zapędów. W całym szeregu utworów przedstawiał smutną dolę ludu, dopominając się u dziedziców o wyrozumiałość, spółczucie i litość, ale nie dotykając nigdzie kwestyi ekonomiczno-społecznéj, kwestyi własności włościańskiéj. W innych znów utworach kreślił swe poglądy na szlachtę i arystokracyą, nie przechylając się z bezwzględném uwielbieniem lub potępieniem ani na jednę, ani na drugą stronę.
Znamienne cechy swego poglądu w téj mierze przedstawił najprzód w I oddziale Latarni Czarnoksięskiéj, napisanéj 1842 a wydrukowanéj 1843 r. w Warszawie. Rozpatrzył tu autor wszystkie niemal strony życia szlacheckiego: jéj stosunki rodzinne, towarzyskie i społeczne. Ogólny rezultat tego rozpatrzenia się wielostronnego jest wielce dla klasy przewodniczącéj niepochlebny, a da się ująć w rysach następnych:
Szlachta ma serce najlepsze, ale jest mało, zbyt mało na swe potrzeby ukształcona i o obowiązkach swoich nader słabe ma pojęcie. Wybory na urzędy honorowe, jedyny cień dawnego samorządu, traktuje jak zabawę lub jak interes. Oto obrazek jednéj z najważniejszych chwil w czasie téj czynności — wybór marszałka. Deputacya całego powiatu zaprasza pewnego pana, co się wielce nadął w galowéj sukni. On się cofa, kłania i... nie przyjmuje. Dlaczego? Nie ma czasu służyć powiatowi, bo musi służyć żonie, która nie pozwoliła mu zostać urzędnikiem, gdyż chce wyjechać do Warszawy... Znowu tedy zwraca się powiat do drugiego. Ten drugi wymawia
Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/11
Ta strona została uwierzytelniona.