Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/142

Ta strona została skorygowana.

i jechał z poselstwem do Carogrodu o pokój wiekuisty traktować. Siekierzyński śnił o Lublinie i spojrzenie Ludwisi na schodach kamienicy w Grodzkiéj ulicy przeszywało go na wskróś, bijąc sercem odmłodniałém.
Nazajutrz zatrzymani grzecznie pozostali, a dzień przewlókł się podobny wczorajszemu wieczorowi, wydając się wiekiem. Stolnik im tężéj się nudził, tém więcéj się unosił, żeby Tadeusz tego nie poznał, powtarzając co chwila: — Opalińska! mości dzieju! Opalińska! — Trzeciego dnia zaproszeni, by odwiedzali Zalesie, wyrwali się przecie, odetchnęli i odjechali. Długo milczeli w drodze, aż stolnik wreszcie niepokojącą go przerwał ciszę słowy:
— A cóż, panie Tadeuszu? nieprawdaż dom poważny, zacny, godny, jakich mało. Ojciec statysta i polityk, matka istna rzymska matrona, córka pełna pudoru i skromności niewieściéj, słowem hoc erat in votis! znaleźliśmy, czego żądali!
Pan Tadeusz słabo odparł Kornikowskiemu, nie unosząc się zbytniemi pochwałami.
— Ani słowa — rzekł — dom bardzo szanowny, ludzie zacni...
— Deputat trochę zanadto mówi o rozgraniczeniach, w których komisarzował — rzekł stolnik śmiejąc się — ale cóż to szkodzi?
— Zapewne! — obojętnie odpowiedział Tadeusz.
— Matka trochę za seryo i za poważna, godziłoby się téż kiedyś i rozśmiać.
— Tak, toby nie zaszkodziło.
— Córka ma minkę trusi, ale tém lepiéj.
— Dlaczego, panie stolniku? — zagadł Siekierzyński.
— Pytasz mnie asindziéj dlaczego? dlatego, że skromność jest kwiatem młodości, flos juventutis pudicitia.
— Szkoda, że tak mało ma życia, mowy i ruchu.
— Wołałbyś fertyczną! no! a ja wolę powolną; kto się bardzo rusza, często zadaleko się posunie, bezpieczniéj w miejscu zostać. No... ale jak-że się podobali?
— Dosyć.
— Tylko dosyć?
— Czyż dosyć nie dosyć? — spytał Tadeusz.
— Wołałbym bardzo, ale i na tém przestaję! — rzekł stolnik.
Po téj rozmowie krótkiéj, usposobieni do snu, oba podróżni mrużyć oczy zaczęli i do Czerczyc drzemiący przybyli. Nierychło wybrali się w drugą podróż, i Tadeusz nie śpieszył wcale, ale stolnik go przypilnował, i mimo dręczącéj go pedogry, sam się z nim wybrał, aby być pewniejszym odwiedzin, które zresztą odbyły się jak pierwsze. Deputat siedział na krześle perorując de rebus publicis, deputatowa mało mówiła cedzonym sposobem, córka nic wcale. Spy-