Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/163

Ta strona została skorygowana.
I.

Powieść! znowu powieść I znowu przed wami odsłonić mam cząsteczkę wielkiego obrazu, na którego odmalowanie w całości nie wystarczyłoby życia! Bądź wola wasza, choć ani serce po temu, ani znużone pióro ochoczo się bierze do niéj... ale rozkazy słuchaczy są wszechmocne... Każecie bajarzowi rozpocząć historyę, któréj drzemiąc, jedném uchem słuchać będziecie, i bajarz rozpocznie posłuszny. Wam, wam się zdaje może, że jemu stworzyć tak łatwo opowiadanie, jak wam go wysłuchać łatwo, by jutro zapomniéć? A! nie! nie! kochani czytelnicy... te czarne głoski, któremi biały, niewinny papier bruczemy, te chłodne dla was wyrazy, które zostawiamy, by wam myśl naszę przesłać z niemi, nie rodzą się bez trudu i boleści. Dobre to były czasy, gdy pisarz mógł suchych różnobarwnych ziarnek nanizać na jedwabną nitkę i rzucić ją ludziom jak zabawkę... dziś, wszyscyśmy więcéj wymagający, my szczególniéj, co piszemy... Na jednę lekką powiastkę, którą przeczytacie w kilka godzin, a zapomnicie w kilka minut może, ile krwi naszéj, duszy wyzionąć musimy... Myślicie, że dość jest spojrzéć na świat, pochwycić kilka typów chodzących po nim, w świętéj niewiadomości o oryginalności swojéj, wsadzić je na szpilkę, jak entomolog robaczka, a powieść się sklei! O! nie! nie! „powieść to życie“, powtarzam po raz setny, a dając życie, trzeba je wyczerpnąć z siebie. Każdy odłamek świata stworzony przez pisarza, kosztuje go więcéj niż wart może... musi mu dać duszę — myśl, musi dać serce — uczucie, i barwę i całość... wy potém z tém niemowlęciem, siedząc wygodnie u kominka, przerywając sobie śmiechem i żartami, bawić się będziecie chwilkę tylko i nic nie wyczytawszy z jego oczu i szczebiotania, wypchniecie je za drzwi, gdy nadejdzie gość nowy... Szczęśliwi, co cudze dzieci przystroiwszy trochę, puszczają je w świat za swoje; tych one, ani łez, ani cząstki ich żywota kosztują... i nie zapłaczą po nich, gdy gdzieś w tłumie przepadną...