Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/171

Ta strona została skorygowana.

Spotkały się ich spojrzenia, pierwszego śmiałe i życzliwe, drugiego dość bojaźliwe, ale pełne również dobroci; panicz wyjął z ust cygaro, zdawał się niezmiennie zdziwionym, zawahał się, ruszył, postąpił, zatrzymał i krzyknął wreszcie:
— Aleksy!
— Julian! — ozwał się głos z drugiéj strony progu.
W téjże chwili oba podróżni jedném uczuciem rzuceni, postąpili ku sobie i Aleksy, nasz dawniejszy znajomy, pierwszy próg przestąpił, przez który tradycyonalnie Słowianin się nigdy nie wita; namulana dłoń spotkała się z białą rączką, która równie jak ona drżała szczerém przyjacielskiém uczuciem.
Oczy obu zabłysły serdecznością, rozrzewnieniem prawie, jakie tylko wzbudzić może przypomnienie spędzonych razem chwil młodości, koleżeństwo na jednéj ławie lub w jednym obozie.
— Co ty tu robisz, Aleksy? — zapytał Julian z czułością — co za traf szczęśliwy! ty, tutaj?
— Mój drogi, poczciwy Julianie — odparł po chwili trochę zmieszany Aleksy — ja tu w okolicy mieszkam... niedaleko, o dwie mile....
— Jakto? dawno?
— Od powrotu z uniwersytetu...
— Gdzie?
— W Żerbach...
— W Żerbach? toż przecie mila mała od Karlina; widać z okien...
— Musi tak być, bo i ja z okien mojego domku patrzę na wasze pałace i ogromne drzewa waszego parku.
— Jakto? i dotąd aniś się o mnie dowiedział? — z wyrzutem rzekł Julian — a! — dodał upuszczając dłoń Aleksego — tegom się nie spodziewał! to się nie godzi!
Aleksy uśmiechnął się smutnie.
— Mój drogi Julianie — rzekł powoli — inna to rzecz poczciwa nasza ława uniwersytecka, która równa wszystkie stany, a inna świat, wśród którego żyjemy.
— Aleksy! w tém cię nie poznaję: ale o tém potém — rzekł Julian chwytając znowu jego rękę — wybierasz się jechać? dokąd?
— Do domu!
— Deszcz leje! wieczór nadchodzi! ja nocować muszę, już daruj, ale słowo ci daję, że cię nie puszczę... musisz zostać dla mnie!
Aleksy się zawahał, ale mu łza błysła w oku.
— Proszę cię, a w ostatku gotów-em użyć gwałtu — rzekł Julian przynaglając — nie odmawiaj mi! podwójnie smutno będzie mi w téj