Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/172

Ta strona została uwierzytelniona.

karczmie, jeśli mnie opuścisz, ja cię przecie wybadać muszę... nagadać się.. nacieszyć się tobą... zostaniesz! zostaniesz!
— Ale...
— Niéma ale, Aleksy mój drogi, musisz wieczór przepędzić ze mną.
I tak naglił, tak prosił, tak się po dziecinnemu napierał pieszczoszek, że Aleksy uległ wreszcie, zrzucił burkę i choć Parfen mruczał zniecierpliwiony, pozostał.
Wieleż to tak razy w życiu urok tych złotych chwil młodości spędzonych w jednéj sferze, ogrzanych jedném wspólném uczuciem, zbliża ludzi, którychby nic w życiu nigdy połączyć nie potrafiło! Jest to węzeł niemal tak silny, jak związki krwi, które często targa interes, gdy przyjaźń szkolna opiera się nawet stosunkom pieniężnym, najdrażliwszym ze wszystkich, niestety! Spojrzawszy na tych dwóch młodych ludzi, tak od siebie różnych, tak rodzajem żywota oddzielonych, niepodobna się było domyślić, że ich cokolwiekbądź ściśle połączyć potrafi i da im na chwilę zapomniéć, że tak daleko w klasyfikacyi towarzyskiéj stali od siebie. Wspomnienia młodości dokazały tego cudu: siedli obok, dłoń w dłoń, oko topiąc w oku, zdając się oba szukać w sobie zmian, jakim ulegli od czasu rozstania, i milczeli długo, porównywując może obraz, który im pozostał z dobrych akademickich czasów, z tym, jakie im nastręczyło niespodziewane spotkanie.
— Mój Boże! jakżeś to, panie Julianie, wypiękniał, ale razem wydelikatniał! — zawołał Aleksy — jaki z ciebie paniczyk! jak znać, że ci ciężar doli nie dokucza, żeś swobodny i szczęśliwy!
Julian westchnął, na wykrzyknik ten odpowiadając równie naiwném postrzeżeniem.
— A z ciebie opalony gospodarz, mój Aleksy! szlachcic hreczkosiéj! zardzewiałeś, bracie, zadomowić się musiałeś, zapracować! Aleś zmężniał, pogrubiał, wyglądasz wyśmienicie!
Z kolei Aleksemu wyrwało się także lekkie, niepostrzeżone westchnienie.
— Obaśmy się odmienili — rzekł powoli — inaczéj być nie mogło, ja w pracy, ty w spoczynku...
— Więc nie poszedłeś drogą naukową?
— A ty zarzuciłeś dyplomatyczną karyerę, którą marzyli dla ciebie?
— Ja musiałem przyjść w pomoc matce — rzekł Aleksy.
— Mnie interesa znagliły pozostać w domu, jestem głową rodziny.
— I ja także.
Spojrzeli w oczy i znowu ścisnęli dłonie uśmiechając się do siebie...