Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/190

Ta strona została uwierzytelniona.

jach niezgaslém światłem do dziś dnia. Najwięcéj ruin i siedlisk sięgają XVII i XVIII wieku, z XVI są rzadkie, a XV rzadsze jeszcze; starsze już opustoszały i często po puszczach zarosłe lasem zamczyska i mogiły świadczą tylko, że się do nowych ognisk życie z nich wyniosło. Wyjątkowo przetrwały gdzieniegdzie mury, okopy i sioła pra-stare; jedne tylko domy boże na odwiecznych sterczą uroczyskach; pańskie gródki i wieśniacze chatki zgniotła wojna, czas porozrzucał daleko. Czyśmy tak mało szanowali pamiątki, czy niepodobieństwem było utrzymać, co palec boży na zniszczenie wyznaczył, nie wiem; czy grzechy nasze przeszłe przejadły kamień i w proch obróciły opoki?? na sądzie się chyba ostatecznym dowiemy o tém może.
Karlin był jednym z niezwyczajnych wyjątków w téj części kraju; szczęśliwsze trafem było od innych to miejsce, a położeniu jego szczęścia tego przypisać nie było można. Dokoła pełno było gródków i horodyszcz, na których pasło się bydło i chwasty powiewały, a cegły z nich nie pozostało ni szczątka. Tymczasem w Karlinie przeszłość jeszcze jaśniała wybitnie i poważnie.
Zamczysko, które wspominały już kroniki i akta jako gród stary w XV wieku, leżało nad rzeczką przepływającą błota obszerne, na pagórku po części przez naturę, w części ręką ludzką usypanym, otaczały je wały w prostokąt rzucone z śladami baszt po rogach; na jednym nawet z tych kopców wznosiła się wieżyczka z grubego muru sklepiona, dziwacznego kształtu, a tak dziś w jednę bryłę zlana, że gdy ją raz rozrzucić chciano za życia starych Karlińskich, oparła się wszelkim usiłowaniom zniszczenia. W pośrodku prostokąta stał niegdyś sam zamek, z którego tylko główny korpus pozostał z dwoma po rogach wystającemi basztami, z oknami małemi, z bramą szeroką i dachem dwupiętrowym. Poprawiony w XVI i XVII wieku, co okazywały w niektórych oknach ciosowe ramy i balasy balkonów, zachował przecie i starszego swego pochodzenia cechy; nawet wiek XVIII, który chętnie na swój kopyt przerabiał wszystko, nie tknął już zgrzybiałego starca. Dobudowano tylko dwa skrzydła w nowym smaku i przesypano całkiem starą bramę wjazdową, która stylem panowania Stanisławowskiego się odznaczała. Wyrzucono z niéj bronę, most zwodzony, skasowano zastępując go murowanym, a balkon dla muzyki zajął miejsce strzelnic, których ledwie ślad dawał się widziéć na bokach. Późniéj jeszcze do téj bramy dosztukowano kawałki, mające ją na malowniczą ruinę przekształcić, poobsadzano wirginią, wijącemi roślinami, hederą i t. p. W tymże czasie środek dziedzińca, gdy bruk wydarto stary, zasiał się trawą pielęgnowaną starannie, w pośrodku któréj kobierca kupa kwiatów rozkwitała na wiosnę. Dokoła obstawiono tra-