był doświadczony, żeby z tego nie korzystał, widział to, zrozumiał i obrachowawszy się dobrze, postanowił dobić targu. A że przed okiem jego nie mogła się ukryć skłonność wdowy do sentymentalności, grał dobrze rolę młodego kochanka, od któréj choć odwykł trochę, powoli ją sobie przypomniał. Zresztą chorążycowa piękna jeszcze, rozkochana, gotowa na poświęcenie ślepe, mogła bardzo chłodne nawet rozgrzać serce.
Uwagi braci nieboszczyka jéj męża, wyrzuty Atanazego, grzeczne ale usilne nastawania pana Pawła, zamiast upamiętać chorążycową, rozdrażniły ją tylko. Wyrzekła się dzieci i cała oddawszy się swemu przywiązaniu, biegła się niém spragniona napoić. Krótko trwały złudzenia! Miłość pułkownika tak, niestety! znalazła się podobną do miłości męża, charakter jego tak inny był od tego, jakiego się spodziewała... że wprędce pierwsza łza kryjoma spadła na twarz zasmuconą... Zblizka Delrio ukazał się jéj tak prozaiczny, i przy dobroci swéj tak chłodny! Marzenia lat kilkunastu wystawiały jéj przyszłe szczęście czémś niebiańskiém, nadziemskiém, uroczém, jak wspomnienie młodości — a choć pułkownik był czuły, miłość jego daleko pozostała za tą, jakiéj pragnęła wdowa. W bliższych stosunkach musiał się dać uczuć egoizm podstarzałego w nim i nieprzywykłego do ofiar, bo zawsze otoczonego uległemi mu istotami, człowieka. Zrazu pułkownikowa sądziła, że się myli; była pobłażająca, czekała, spodziewała się, i objawami przywiązania wywołać się starała gorętszą wzajemność. Niestety! człowiek się nie przerabia, każdy daje tylko, co może, z próżnego serca nie nalać — Delrio był grzeczny, był po swojemu czuły, uprzedzający, ale tak prędko stał się mężem, a przestał być kochankiem!
Kochanka nad wszystko pragnęła w nim chorążycowa — i z rozpaczą ujrzała popełnioną omyłkę, bo zaraz po ślubie stał się najczulszym z mężów, ale niestety, mężem tylko! W dodatku, sztuczna jego młodość, podrobiona piękność, nie wytrzymały próby zbliżenia i poufalszych stosunków; miłość nie mogła się pogodzić z flanelą, pigułkami i różnemi środkami profilaktycznemi, higienicznemi, lekarskiemi, jakich przeszłe lata nakazywały używać panu Delrio.
Otwarły się, ale zapóźno oczy zawiedzionéj kobiecie; i serce téż matki odezwało się o prawa swoje. Nie zdawała się kochać dzieci, gdy je miała, teraz oddaloną od nich pożerała tęsknota... we snach marzyła o Anusi... o Emilku, o Julianie... pustkę czuła nie widząc ich przy sobie, niepokój ją ogarniał, i ochłonąwszy z zapału, wstydziła się obojętności, braku serca, szału, z jakim rzuciła się od obowiązków matki do wymarzonych rozkoszy, które wiekowi jéj nie przystawały.
Pułkownik był zawsze najprzywiązańszym i najprzykładniej-
Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/198
Ta strona została uwierzytelniona.