Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja proszę... o herbatę... — dodał doktor nie dozwalając zapomniéć o sobie.
Zabrali się tedy do śniadania, a Aleksy ujrzał ze zdumieniem, jak dawnemu towarzyszowi wygrzywano ukropkiem filiżanki, jak przynoszono jaja miękkie, jak pilnowano jego herbaty, żeby chwili na samowarze nie postała... wszystko to były dlań niezrozumiałe wykwinty popsutego wygódkami człowieka. Gdyby nie doktor, możeby był nawet zapytał Aleksy przyjaciela o wykład niektórych tajemnic gastronomicznych, ale przytomność obcego wstrzymała go. Rozglądał się tymczasem po pokoju i dziwił w duchu przepychowi, który w mieszkaniu mężczyzny był zupełnie zbytecznym i zakrawał nawet na śmieszność. Nie zazdrościł Julianowi, owszem litował się nad nim prawie, zbytek ten i zniewieściałość uważając za rodzaj więzów i niewoli. W epokach moralnie potężnych, nigdy cywilizacya nie dochodziła do tego stopnia miękkości i nie przedstawiała się widomie we fraszkach mających tylko za cel zniewieścienie człowieka. Wznoszono pomniki olbrzymie, wspólnemi siły narody całe dźwigały gmachy religijnego lub utylitarnego znaczenia, artyści rozwijali w nich arcydziełami uczucie piękna, rzemiosła nawet nosiły na sobie piętna sztuki, ale człowiek się wstydził pieścić ciało i terać swe siły na dogadzanie namiętnościom lub tworzenie nałogów poczwarnych. W ubogiéj chałupie Greczyna, lampa choć jedna i posążek przedstawiały żywioł artystyczny, ale nie było i u wodzów nawet zasłon, kobierców, miękkich pościałek dla członków, które się nużyły spoczynkiem. Pojmowano, że rycerze nie wyrastają w puchach, a jadło żywić powinno ciało, nie zabijać ducha; miękkości strzeżono się jak niebezpiecznéj trucizny, zamiast miłości życia uczono się pogardy śmierci... Dziś chwalimy się z tego, co nasz upadek zwiastuje: na sto wynalazków ledwie parę mają na celu istotną korzyść człowieka, reszta odzywa się do jego namiętności, i dogadza tylko bez miary rosnącym potrzebom zmysłowym.
Stąd ta barwa materyalności, którą przybrał nasz wiek chwalący się sobą i wymyślający teorye dla pokrycia swych błędów, i stąd słabość moralna ludów, które uwierzyły, że taki kierunek cywilizacyi, przemysłu, sztuki, jest właściwym i pożytecznym; stąd piętno miernoty, pospolitości, materyalizmu, jakie nosi wszystko, co tylko stwarzamy, stąd nawet upadek sił w plemieniu całém, zużytém, chorém i do niczego niezdatném.
Duch gaśnie wszędzie, przybity, znieważony, zaparty, ustępuje ciału i schodzi z obumierającego świata — wszystko się bowiem dzieje w imię ciała, nie w imię ducha. Nauka Chrystusowa jest już tylko formą i konwencyonalnie przyjętém prawem, które szanujemy na pozór, ale od spełnienia go wszyscy się wzajem uwalniamy. Po-