Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/265

Ta strona została skorygowana.

— Biedny człowiecze — westchnął Aleksy — przygotujże się na zawody i męczeństwo...
— Męczeństwo już się poczęło, zawodu nie boję się... nie! ta, którą kocham, którą znam jak pierś własną, nie zawiedzie mnie w niczém! Co dzień odkrywam w niéj nowe skarby, co chwila kocham ją mocniéj... zdaje mi się, że cały świat musi jak ja szaléć za nią i radbym wszystkich odpędzić, by z nią tylko zostać sam-na-sam...
Aleksy uśmiechnął się.
— Cierp więc — rzekł — i nie żal się... przyjdą lata, że dzisiejszego swego nieszczęścia i złudzeń zazdrościć sobie będziesz... i dość o tém, na Boga, dość o tém, proszę, nie mówmy.
Julian posłuszny zamilkł, rozmowa przeszła na ogolne uwagi o tych, których Aleksy poznał dnia tego, dwaj przyjaciele rozstali się smutni i zamyśleni.
— Miałem szczęście — rzekł odchodząc Karliński — żem będąc u ciebie, poznał całe twe sąsiedztwo w Żerbach; wypłacę ci się jutro za to, dając ci poznać mój świat... Nic-em ci nie mówił, nie chcąc cię przestraszać, że jutro imieniny Anny; prezes sprosił mnóstwo osób...
— A cóż ja pocznę?
— Zostaniesz, jeśli mnie kochasz... dałeś mi słowo... i pośmiejesz się z panów, jak ja w duchu śmiałem się u ciebie ze szlachty... Dobranoc.

XIX.

Nazajutrz, wpośród tego tłumu, który najechał Karlin, Aleksy jeszcze się bardziéj uczuł obcym i pokilkakroć chciał uciekać do Żerbów, ale go dane słowo wstrzymywało. Ten świat strojny, sfrancuziały, pogardliwy, nie ceniący człowieka tylko z grosza i imienia, pełen przesądów prastarych, poprzerabianych tylko nową modą — świat, wśród którego czuł się obcym i przybyszem, napełniał go strachem niewysłowionym: widział, że wpośród niego oglądany jak dzikie zwierzę, robić musiał wrażenie niekorzystne dla siebie, bo pomimo największych starań przypodobania się, co chwila, ilekroć usta otworzył, o drażliwą jakąś strunę potrącał. Obawiał się przypatrywać i obserwować, ażeby nie być posądzonym o szyderstwo i nie wydać się z ciekawością swoją, choć zaprawdę ludzie ci warci byli oka postrzegacza...
Zebrały się tu niemal wszystkie znaczniejsze typy arystokracyę dzisiejszą przedstawiające, wszystkie postacie charakterystyczniejsze, nie licząc bladych i startych, tło tego obrazu stanowiących.