Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/266

Ta strona została uwierzytelniona.

W ogólności, towarzystwo na oko jednostajnéj formy, kosmopolityczną pociągnione barwą, nie uderzało zrazu niczém wybitném; znać było, że ci ludzie za słabi byli, żeby się oryginalnością gorącą i mimowolną odróżnić od tłumu; niektórzy silili się na nią i dosięgali tylko śmieszności, inni mieli dziwactwa zepsutych ludzi, największa część modelowała się na jakiś wzór idealny, pełen dystynkcyi, chłodu, przyzwoitości, ale bez surowszego znaczenia. Powierzchowność i stan umysłów były na równi. Rozmowy toczyły się zabawne, dowcipne, wesołe, ale czcze i plotkami tylko podsycane; jednakże porównywając swoję szlachtę z Żerbów z tém państwem, Aleksy znalazł znośniejszém towarzystwo, w którém się znajdował, a głębiéj zastanawiając się nad obydwoma, jedne wady, jedne ułomności, tęż samę próżność widział w obu, z tą różnicą, że szlachta otwarciéj była sobą, panowie usiłowali przybrać formę pożyczaną. Tu serca daleko zimniejsze były i zastyglejsze, nic ich rozgrzać, nic poruszyć nie mogło; uśmiech towarzyszył najsmutniejszym zagadnieniom, obojętność na nie była widoczną, a egoizm, wszędzie na świecie stanowiący podstawę błędów ludzkich, choć ubrany wytwornie, z rodzajem cynizmu przyznawał się do siebie i nie dziwił nikogo. Nikt się niczém nie zapalał, i wielkim warunkiem przyzwoitości było lodowate ostygnienie, mające dowodzić rozumu, a przekonywające tylko o wyżyciu i starości serca. Prezes Karliński, ze swą elegancyą przy siwiejących włosach i zaprzątnieniem ciągle go naprowadzającém na krytykę urzędnika, którego chciał zająć posadę; pułkownik Delrio, udający w inny sposób młodzika i człowieka dobrego tonu, choć się często przez powlokę tę przebijała kordegarda i stare wojskowe nałogi, grali tu niemal pierwszą rolę...
Obok nich stał zaraz hrabia Zamszański, typ zbyt znajomy w świecie i literaturze, by się długo nad charakterystyką jego rozciągać potrzeba. W powieściach naszych aż do zbytku mamy tego rodzaju postaci, krytyka nieraz już wyrzucała powtarzanie ich, nie bez pozornéj słuszności, ale możnaż odmalować wyższe towarzystwo nasze pominąwszy pana-kosmopolitę? Spotykamy go co krok w życiu, nie dziwujmy się, że pisarz musi to tak częste zjawisko odwzorowywać mimowoli. Hrabia ów był tak hrabią, jak wszyscy za granicą majętniejsi Polacy; pierwszą myśl podał mu podobno szwajcar hotelu we Lwowie, który podróżnego grafem przywitał, wypisując imię jego na tablicy; w Rzymie zostawszy kawalerem Złotéj Ostrogi, w oczach własnych miał się już za usprawiedliwionego, że w milczeniu dawany tytuł bez protestacyi przyjmował. Poszło we zwyczaj nazywać go panem hrabią, i pan Zamszański, zresztą dobry szlachcic, był już hrabią par