Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/267

Ta strona została uwierzytelniona.

politesse, bez opozycyi. Nie młody już, siwiejący, ale nie pozwalający sobie postarzéć się, pan Piotr sztywno się trzymał, suknie nosił obcisłe, ubierał się bardzo starannie, golił dwa razy na dzień, i mówił z zapałem o loretach paryskich. W kraju bywał tylko przypadkowo po pieniądze, lub dla interesów; rzeczywistą jego ojczyzną były koleje żelazne i z kolei wszystkie stolice. Lato spędzał zwykle u wód, których nie pijał, w Baden-Baden, Homburgu, Ems, Ostendzie wreszcie, jesień w Anglii lub Włoszech, zimę gdzieś na południu w Neapolu, Sycylii. Zwiedził Europę całą, był trochę w Konstantynopolu, trochę w Algierze i trochę w Egipcie; ale podróże jego odbywały się w ten sposób, że hrabia nie mógł się z nich więcéj nauczyć nad to, o czém wszyscy wiedzieli, co nigdzie z domu nie ruszyli. Nie szło mu wcale o poznanie krajów: koléj żelazna i statek parowy, w niedostatku ich poczta lub dyliżans, przenosił Zamszańskiego z ogniska do ogniska... tak, że wcale nie widział nawet świata, który przelatywał upakowany w pudełku. Za to w pewien sposób znał stolice doskonale, obyczaj dworu, ekwipaże dworskie, kluby, traktyernie, zabawy i główne domy, w których świetne bywały bale. Sławne galerye zwiedzał za pańszczyznę, ażeby mógł powiedziéć, że zna Madonnę Sykstyńską, noc Correggia, że był w trybunie florenckiéj, że dotykał fresków Rafaela... ale o obrazach i dziełach sztuki ledwie mógł nauczyć, w jakich ramach są oprawne, gdzie się farba obsypała, lub jaką za nie zapłacono cenę. Upodobania nie miał w niczém, ale o wszystkiém mówił gorąco i bez krzyczących fałszów; obfitował prócz tego w anegdotki, w drobnostkowe postrzeżeńka i t. p. Zbierał sobie i pokazywał ciekawsze bilety, anonse, adresa i pełny miał ich portfel; pamiętał doskonale, gdzie kogo widział, w jakim stroju, sławniejszych ludzi słowa nawet powtarzał, choćby najmniéj znaczące, i czcił w ogólności wszystko i wszystkich, co oklaskiem okryto za naszemi rogatkami. W kraju naturalnie wszystko znów zdawało mu się lichotą. Pomimo siwizny i pięćdziesięciu kilku lat wieku, hrabia płochy był i powierzchowny jak dziecię, bawił się każdą rzeczą, porywał ją z zapałem, rzucał z obojętnością, zapominał łatwo, rozczulał łatwo, rozstawał ze łzami, a na drugiéj stacyi z popiołem cygara otrzęsał wspomnienia, które wiekuiście trwać miały.
Wspomnieliśmy cygaro: właśnie to była specyalność hrabiego, że się znał doskonale na niém, wybierał je umiejętnie i nigdy nie palił tylko autentycznie najmniéj sześć do dziesięciu lat sklepu mające... Nie mógłby był spać, gdyby pięć tysięcy cygar nie było w domu zapasu... a miał je najrozmaitsze: ogromne, malutkie, czarne, żółte, lekkie, mocne i systematycznie wiedział, kiedy i gdzie jakie zapalić. Słowem, w Hamburgu mógłby był korzystnie użyć