Julian ich nie odwrócił, i powiedzieli sobie wymowném spojrzeniem wszystko, co powiedziéć chcieli. Nareszcie Pola zadrżała jak przebudzona, zerwała się nagle od fortepianu i wybiegła z pokoju; Aleksy pośpieszył do przyjaciela, bo przeczuwał, że pozostawszy sam, może się wydać ze wzburzoném uczuciem... Julian poskarżył się na ból głowy i, Drabickiego uprowadzając z sobą, wyszedł z salonu.....
Anna po chwili małéj poszła za Połą, bojąc się, czy nie zachorowała, pułkownik wysunął się do swego pokoju i prezes oddawszy dobranoc dawnéj bratowéj, miał już odejść także, ale nadspodzianie pani Delrio wstała i prosiła go o chwilkę rozmowy.
Prezes przybrał postawę urzędową, ale z grzecznością przysunął krzesło do bratowéj...
— Co pani pułkownikowa rozkaże? — zapytał.
— Chciałabym o moich dzieciach pomówić z panem prezesem — odezwała się kobieta, nie tając, jak ją kosztowała ta rozmowa z nienawistnym człowiekiem.
— Najchętniéj... mówmy o nich; pani wié, że dla mnie są to także jakby moje własne dzieci...
— Darujesz mi prezesie, że się mieszam do tego i że zwrócę uwagę twoję na okoliczność, która, zdaje mi się, uszła dotąd baczności twojéj.
— Cóż to takiego?... — trochę urażony spytał prezes, prostując się.
— Zawsze byłam przeciwną temu, żeby Anna przywiązywać się miała i przyjaźnić z kimś tak niskiego pochodzenia jak Pola...
— Mościa dobrodziejko — odezwał się prezes — nie spodziewam się, żebyś co pannie Apolonii zarzucić mogła...
— Dla tego anioła Anusi nie ma niebezpieczeństwa — przerwała pani Delrio — ale pan nie uważasz chyba, że pobyt w domu młodego człowieka, tak pięknéj i tak gwałtownych uczuć osoby, jak Pola, zagrażającym jest dla Juliana... on się w niéj kocha!...
Prezes niemniéj to podobno widział od pułkownikowéj, ale postrzegłszy się uprzedzonym, taktykę zmienił i rozśmiał się w sposób niedowierzający...
— On się kocha! a! pułkownikowo, zdaje mi się, że oczy twoje widzą więcéj, niż jest! Żywa, śmiała, dowcipna, mogła mu się podobać, może go bawi i rozrywa... ale...
— Ale ta rozrywka skończyć się może gorsząco i smutnie!
— Zdaje mi się, że gorliwość macierzyńska zaślepia panią: Julian ma wiele taktu, zna jéj położenie i swoje... widzi, jaka przestrzeń ich dzieli... Zresztą, uczciwy człowiek... możemy być spokojni..
Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/281
Ta strona została uwierzytelniona.