Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/299

Ta strona została skorygowana.

ubodzy duchem i nędzarze, pójdą w pośmiewisko i poterę. Tak nie z nami dzieje się tylko, ale z całą podobno arystokracyą świata; obok wyrastają ludzie nowi, nasienie przyszłości; a my starzy cośmy podań i nakazów bożych zabyli, zejść musimy z placu boju, z pola czynu, na ciurów i sługi obozowe, uganiające się o łup i odzierające trupy pobojowiska. Posłuchaj, czémeśmy byli; nikt ci pewnie nie mówił o przodkach, a i ja, nie w dumę cię chcę wbić przez to, bo duma jest uczuciem szatańskiém i niszczącém... ale upokorzę cię niemi i przygniotę, pokazując nicość naszę dzisiejszą. Ci ludzie wszyscy coś zrobili pamiętnego, wiedząc, czy nieświadomi czynu, działali, byli narzędziami posłusznemi w ręku bożém, lub samoistnemi istotami, ale nie zeszli ze świata bezpotomnie, próżno... po każdym coś pozostało. Spojrzyj na tę twarz surową, dziką niemal, ze szramem na czole, w czerwonéj jak krew sukni, w ciężkiéj odzieży; niéma na niéj śladu wypieszczenia, zniewieściałości, zgnuśnienia występnego... Brzydkim się nam wydaje ten człowiek, bo piękności jego pojąć nie możemy; ale wpatrzno się w to oblicze, rozmyśl nad tą twarzą, rozważ życie, a olśni cię wspaniałość rysów napiętnowanych silną wolą i niezłomnym charakterem. To Hrehory z Karlina, pierwszy, o którym z naszego rodu mamy pewniejszą wieść i puściznę... od niego to zwaliśmy się Szyjowi, chlubiąc poczciwą raną, którą w szyję otrzymał; bratem był Abrahama, co za sobą wiedzie linie Kasprowych Karlińskich, równie jak my Ostoitów... a od nas jeszcze poświęceniem bohaterskiém głośniejszych.. Hrehory nasz i Abraham rodzili się już za Jagiellonów, z potomka owego Ostoi, którego miecz z Bolesławowskich jeszcze czasów w herbie naszym stoi pomiędzy dwoma księżycami. Nic nie powiem o Abrahamie, choć i tym słusznie-byśmy pochlubić się mogli. Hrehory był jedną z tych mężnych piersi, które zastawując się ostatkowi dziczy tatarskiéj, już wstrzymanéj, ale niepokonanéj jeszcze, walczyły dla spokoju Europy. A! srogą się niewdzięcznością wypłaciły dzieje całéj Słowiańszczyźnie; spójrz dziś w uczone prace historyków niemieckich, jak tam wygląda plemię nasze?... Losy ludzkości, według tych pedagogów, były zawsze w ręku romano-giermańskich; myśmy niepotrzebne, pasorzytne, nie samoistne, bezmyślne tłumy, bez znaczenia w historyi, bez roli i posłannictwa, dla tego, żeśmy z Zachodem nie szli na wojny krzyżowe!! żeśmy nie mieli udziału czynnego w żadnym z wielkich, bohaterskich, brzemiennych przyszłością ruchów świata, i patrzali niby okiem obojętném z naszego zagona na lejące się rzeki krwi, na walkę o przyszłość. Zapomnieli ci panowie, że pod tę porę właśnie, w czasie tych samych wojen krzyżowych, Słowiańszczyzna, którą pomiatają, na barkach swoich dźwigała i wstrzymywała potok najeźdźców gro-