Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/307

Ta strona została uwierzytelniona.

się opozycyi, Karliński nasz coraz większą począł grać rolę. Wszędy go było pełno, skąd go rokosz zaleciał; jemu nawet przypisują, bo głowa była nie lada, owę sławną definicyę: — Co jest rokosz? — która po wszystkich rękopismach współczesnych przepisaną się znajduje. Gardłował na zjeździe w Stężycy, a gdy pod Janowcem Zebrzydowski się submitował, znać go już nie chcąc i pod sztandar cześnika litewskiego przeszedłszy, na Ruś pociągnął szlachtę przekabacać. Tu go śmierć zachwyciła w drodze od partyi Żołkiewszczanów, z którą się zetknął w gospodzie... Wasyl z małą był garstką, ale placu dostał i napadnięty bronił się do ostatka tak, że w szmaty rozsiekany, życiem męstwo swoje i stałość przypłacił...
Oba, Paweł i Wasyl, po jednym tylko zostawili synie, oba synowie poszli ojcowskim śladem; naszemu naddziadowi było imię Hrehory drugi; oto go masz na tym wizerunku zczerniałym, z którego dziś tylko męska twarz z Łaszczową czupryną pogląda.
Chorążyc przybliżył świecę i wskazał Julianowi portret z kolei następujący; wisiały bowiem gienealogicznym porządkiem na dwa podzielone szeregi, dwie linie Karlińskich, od wielkiego Hrehorego początek biorące...
— Hrehory drugi — mówił pan Atanazy — urodził się w 1576 roku, i już téż nie tak dziko i ostro jak tamci na nas pogląda; jest w nim coś pierwszych rodowych rysów, którym podgolona wysoko głowa i podniesione czoło szlachetnego wyrazu i niejakiéj dumy dodaje; strój na nim pański: rysia szuba jak u Radziwiłła, kołpak soboli, a spięcia-by za nasze dzisiejsze majątki nie kupił. Ten ogromny karbunkuł przy delii to sławny kamień na jakimś hanie tatarskim zabrany, za który w Paryżu dziad nasz, a twój pradziad, panie Julianie, Tymoteusz Polikarp, wziął milion liwrów, i zjadł je na dworze Ludwików.
Czuł i Hrehory drugi, że nie przyszedł na świat, by się stroił, pieścił, dogadzał swojéj osobie i za prywatą tylko gonił, ale jego poświęcenie się było samym charakterem czasu ograniczone; czynił wiele, gotów był poświęcić wszystko, a ludzka słabość miała już przecie udział w tym heroizmie. Pierwsze jego pole było pod Lubniami z Żółkiewskim, gdzie u boku zacnego wojownika tak sobie świetnie począł, że jednym harcem na całe życie sławę pozyskał, ująwszy swoją ręką jednego z przywódców kozackich. Nie opuścił téż inflanckiéj potrzeby, na którą z Zamojskim chodził, pod Kokhausen począwszy, a dotrwawszy z ojcem aż do Wejsensztejnu, wszędzie z chwałą się potykał, przechodząc z pod chorągwi do chorągwi, od wodza do wodza, gdzie ciepléj było. Nie będę wyliczał co robił do 1640, to jest do śmierci swojéj, bobym znowu powtarzać musiał i potrzeby wszystkie, i sejmy, i komisye, i poselstwa sła-