prawdy na manowce, wśród których spotykał oklaski i przymilenia, odpłacające mu jego własną monetą...
Chłodny, praktyczny, ale przytém praw, miał jeszcze w sobie coś tradycyonalnie rycerskiego, i nie splamił się w długiém życiu żadną prywatą, chociaż przeżył ciężkie lata próby od Zygmunta III do Jana, naprzód pod okiem ojca, potém już sam głową rodziny i domu. Całą niepodzielną majętność objąwszy po Hrehorym, musiał pracować dla wszystkich, i podołał temu zadaniu, ale ono z oratorstwem razem cały czas jego, całe pochłonęło życie. Wprawdzie, od najpilniejszéj osobistéj sprawy gotów był zawsze odbiedz dla potrzeby krajowéj, publicznéj, ale go ta już nie tyle co poprzedników zajmowała, już jéj nie miał przed oczyma, jako pierwszego i najważniejszego powołania swojego.
Jedyną jego wyprawą wojenną była potrzeba 1634, w któréj królowi pod Możajsk towarzyszył; potém przezeń użyty do traktacyi Polanowskich, dał w nich dowód niepospolitych dyplomatycznych zdolności. W następnym roku jeździł z poselstwem do Moskwy, potém z Ossolińskim do Ratysbony, następnie do Kurlandyi i do Francyi. Zewsząd się jakieś licho do domu przywiozło. Za Jana Kazimierza, wśród zawieruchy i niepokojów, czynniejszy był jako poseł królewski do związkujących, do kozaków z Kisielem, do Szwedów, niżeli na placu bojowym; nie winię go za to, że do partyzantów królowéj z Wydżgą należał, bo w tych praktykach może dobro przyszłe kraju upatrywał; gorzéj mi przykro widziéć go wszędzie pracującego tylko usty i słowem, wiodącém do intrygi i spiskowania. Za Korybuta z Sobieskim znów się związał, co mu pod następném panowaniem na dobre wyszło. Ostatnią jego czynnością były układy Andruszowskie, do których wpływał wielce, przyczyniając się do zawarcia rozejmu, bo potrzebę jego dla kraju silnie uznawał, i choćby z ofiarą pokoju pragnął. Kilka lat jeszcze spędził w domu, nie mieszając się już do spraw publicznych, bo go pedogra trapiła, nogi miał opuchłe i z krzesłem go noszono, tak obezwładniał całkowicie. Kilku starych przyjaciół dotrzymywało mu placu, a tym on z wielkiéj księgi mowy swoje, listy pisywane do znaczniejszych osób, przymówienia się, oracye odczytywać lubił i rozprawiać z niemi o ludziach i dziejach swojego czasu. Mąż to był, mimo swych słabostek, powagi wielkiéj i sumienia nieposzlakowanego; wobec nas, drobnych jego potomków, to jeszcze postać zawstydzająca swą wspaniałością, to jeszcze mąż ofiary i człowiek stanu... ale obok Hrehorego i jego syna, to już plemię skarlałe, to już upadek zwiastujący człowiek... O! jak-eśmy od nich, jak-eśmy daleko odeszli! Nie popełnił on nic, coby mu zarzucić można; dobrego uczynił
Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/311
Ta strona została uwierzytelniona.