Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/320

Ta strona została uwierzytelniona.

lałożby cię serce, gdyby się one w zło obrócić miały, w rzecz szkodliwą? w próżną oznakę i sponiewieranie świętego znamienia?
Nie poprzestał na tém Karliński, pozostał w Rzymie, chodził do kardynałów, do gienerałów zakonów różnych, pracował, poprawiał regułę, modlił się i w téj świętéj pracy znużony wreszcie, zniechęcony może, zmarł nagle osłabszy z postu, gdy w kościele św. Stanisława do Stołu Pańskiego przystępował. Otrzeźwiono biednego pielgrzyma, wyniósłszy na wschody; spojrzał oczyma łzawemi na Rzym, zwrócił je na północ i świętą duszę oddał w ręce aniołów, co ją na sąd boży ponieśli.
— Wielki to był człowiek — dodał chorążyc przejęty — jak relikwię chowam ten krzyż jego, znamię widome gorącego pragnienia dobra, które nim w życiu całém kierowało; oczy jego wcześniéj i lepiéj widziały, do czegośmy dziś dojść mieli... szukał lekarstwa na nieuleczoną słabość i zmarł, zwątpiwszy o przyjęciu jego. Dla nas przynajmniéj świętą być powinna jego pamięć i to znamię krzyża z koroną cierniową...
Mówiłem ci już o kasztelanie i bracie jego Zygmuncie. Oboźny był trzecim; pozostaje mi wspomnieć o dwóch jeszcze: Pietraszu biskupie i Włodku, skromnym mnichu. O pierwszym z nich nie powiem wiele; spojrz na ten portret, a odgadniesz go łatwo... prałat to dworski, strojny, uśmiechnięty, wesoły, który nietyle o zbawieniu, co o wyniesieniu się myślał. Rodzina i pokrewni pomagali mu ku temu wszelkiemi środkami i byłby może dopiął celu, gdyby śmierć wczesna go nie zaskoczyła. Pietrasz nie był człowiekiem wedle serca mojego, był to duchowny wedle świata, dworak bardziéj niż kapłan, dygnitarz duchowny, ale nie ksiądz. Na przekór oboźnemu, który wszystkich gromił łagodnie i prostował, Pietrasz obawiając się narazić, miał dogodną teologię, mniéj więcéj uniewinniającą błąd wszelki. Nie sprzeciwiał się nigdy, uśmiechał, a w najgorszym razie milczał... Był to prałat wymowny i statysta, byłby może dostąpił wielkich godności, do których się sposobił, gdyby się wcześniéj wakans jaki otworzył; obiecywano mu podkanclerstwo, król-by go promowował, ale Pan Bóg ujął mu grzechu powołując do siebie.
Włodek, ostatni z pięciu synów Hrehorego, jak-em to już wspomniał, zawczasu uczuł powołanie do stanu duchownego, i choć rodzice inaczéj go kierować umyślili, upadłszy im do nóg, pozwolenie poświęcenia się Bogu otrzymał. Był to także święty człowiek, ale już nie mąż stanu, nie człowiek publiczny jak oboźny; zrzekł się wielkiego wpływu, jaki mógł wywierać, i myśląc tylko o własnéj duszy, jéj zbawieniu, oddał się ciszy klasztoru... Jego świątobliwość dziśby nam przesadzoną się zdała, tak była wielką i wzniosłą.