Kornikowskim: upadły państwa assyryjskie, babilońskie, runął Tyr i Sydon i Palmira i Troja, czemużby rodzina nasza losu wszystkich wielkości doznać nie miała?...
A mówił to (jak opowiadał nieboszczyk stolnik) z takiém przejęciem, z taką powagą, z taką wielkością tytaniczną, że częstokroć sam pan Kornikowski, zwłaszcza nie będąc naczczo, łzami się zalewał słuchając. I stało się jeszcze, że uprzedzając grobowe zapomnienie i jakby dając go wcześnie Siekierzyńskim skosztować, los sprawił, że wszyscy prawie dawnéj ich wielkości zapomnieli; owszem śmieli się z niéj niedowierzliwie i szlachta nierównie świeższéj daty często prym przed niemi brała, insultując upadającym...
Sąsiad pana skarbnikowicza czerskiego, ultimi descendentis prosapiae magnae, niejaki Wichuła herbu Zabawa (który jak wiadomo i nie tak stary w Polsce jest i advena tylko), wbrew przyzwoitości, z insolencyą wielką natrząsał się z Siekierzyńskich i w kościele, na sejmiku, na zjazdach szlacheckich wszędzie ich podsiadał. Znosił to pan skarbnikowicz wielkim animuszem, jakoby nie widział, nie chcąc zwady z podlejszym od siebie poczynać, ale jak go to srodze bolało, nieraz sam-na-sam przed panem Kornikowskim się wynurzył.
— Patrzaj waćpan — mawiał — nie jest-że to świat przewrócony, żeby Wichuła, który niewiedziéć z czego powstał i prapradziada swojego wskazać nie może, chodził przede mną, hetmanów i senatorów potomkiem! Ale taka rzeczy koléj i poganin Horacy niejednę aluzyą do tego prawa powszechnego mieści w wierszach swoich, i Pismo nam liczne stawi upadku rodów najświetniejszych przykłady. Cadent quae nunc sunt in honore...
Na te i tym podobne skargi pan Kornikowski, z którego ust to mam, moderując zawsze żal wielki pana skarbnikowicza, odpowiadał stosownemi konsolując uwagami; i często wieczory całe zasłuchiwał się opowiadań o liściach dębowych owego drzewa, które na ścianie izby jadalnéj wisiało. Oprócz pewnych i wypróbowanych powieści, były tam i zajmujące podania z ust do ust ab antiquo podawane o Siekierzyńskich przed Bolesławem Wielkim, a nawet jedno dowodne bardzo, jakoby z Lechem przybył pierwszy przodek domu, i jeden z dwunastu wojewodów był tegoż sławnego rodu.
Tandem téż, opowiadał mi pan stolnik nurski, XVI saeculo decrescente, Siekierzyńscy siedzieli na jednéj wiosce tylko, która in vim miasta ich Siekierzyna, Siekierzynkiem się zwała; a leżała w Mazowszu. Używali oni jeszcze wziętości wielkiéj i mieli przewagę między szlachtą, dla pamięci przodków, ale coraz ją z fortuną, jak to bywa, tracić poczęli. Wszelkiego rodzaju nieszczęścia zwaliły się na utrapioną rodzinę: ogień, nieurodzaj, źli sąsiedzi, procesa, dzieci stratne, starcy nieopatrzni, nieprzyjaciele możni... Walczyli
Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/33
Ta strona została uwierzytelniona.