Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/331

Ta strona została uwierzytelniona.

lecz nigdy nie przelewa się przez nas bez skutku, chyba zupełnie jest z tém, co w sobie mamy, jednorodny. Aleksy i Julian zarówno nie mogli przyjąć w całości tego szeregu wyobrażeń, które na nich spadły z ust starca; oba usiłowali wywalczyć w sobie jakieś przekonanie pośrednie, któreby im pojęcie pana Atanazego wytłómaczyło, i połączyło je ogniwém jakiémś z ich własném o świecie wyobrażeniem.
Napół drogi do Karlina, Julian wyszedł nareszcie z zadumania, obudził się Aleksy, spojrzeli na siebie i otworzyły się im usta.
— Jakże znajdujesz mojego stryja? — zapytał młody człowiek.
— Zastanawiającą i niepospolitą postacią; przyznam ci się, że jeszcze rozbieram i ważę to, com od niego słyszał, jeszcze mi stoi w oczach i myśli ten poważny starzec.
— Prezes — rzekł Julian uśmiechając się — sam dosyć pan w głębi duszy, zowie go nie inaczéj jak arystokratą w Chrystusie; jest to może dowcipne...
— Ale za lekkie na sąd o takim człowieku — przerwał Aleksy. — Jego wiara w przeznaczenie rodzin, w ich posłannictwo... nie zgadza się może całkowicie z przekonaniem mojém, lecz co przeciw niéj powiedziéć można? Wolę to pojęcie, niż takie, jakiego się domyślam w prezesie. U pana Atanazego jest przynajmniéj jedno, jest punkt, na którym schodzą się wszyscy: to sprawa zbawienia i wiary... Prezes może i w kościele nieszlachtę postawiłby w progu i kazałby się jéj modlić po cichu, żeby panom nie przeszkadzała... Zresztą, w dzisiejszym stanie społecznym i zdaje mi się we wszelkim innym, jaki pojmujemy, obejść się bez wyższości niepodobna... gieniusz jest zawsze arystokratycznéj natury... chciéć zniwelować ludzkość umysłowo, sercowo, duchownie, jest to włożyć na nią cięższe daleko kajdany nad wszelkie inne, jakie dziś dźwiga i włożyć je niesłusznie... Jak nie rozumiem wyłączeń dla przyczyn rodowych, dla pierworodnego grzechu pochodzenia, tak nie pojmuję znowu szalonéj i dzikiéj myśli niwelacyjnéj, któréj gieniusz nie cierpi i wybije się z niéj koniecznie.
— Pokazuje się, kochany Aleksy, żeś ty daleko większy arystokrata ode mnie — rzekł uśmiechając się Julian — ja ze stryjem Atanazym nie godzę się na posłannictwo rodów, a prędzéj przypuszczam misye indywidualne, do których powołują dary boże, gieniusz, serce, wola... Dlaczego naprzykład ten stryj chce mnie uczynić niewolnikiem mojéj przeszłości, chce mnie zmusić do poświęcenia dla imienia, dla grobów przodków, dla jakiéjś wielkości, któréj nie żądam? Za co mnie skazuje na wyrzeczenie się woli własnéj, swobody ruchów i wyboru mojego losu?