Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/347

Ta strona została uwierzytelniona.

gliny ulepionych znajdą. Człowiek zawsze za młodu marzy, przymierza raz w raz ludzi, których widzi, do tych, których sobie stworzyć raczył, a że mu krótko i licho nie dochodzą do miary, sięga wyżéj, czy olbrzymów i aniołów nie znajdzie... Znane dzieje! dopiero na starość otwierają się oczy i człowiek nie patrzy już na atłas, tylko na serce...
— Ale bo, mój hrabio — odezwała się z niezwykłém wylaniem pani Drabicka — na Aleksym nasza dola: dopóki jego, dopóty my jeszcze się trzymamy... Drobinkę mamy; żeby nie jego głowa, to by to nie starczyło; co tu będzie począć bez niego, a taki widać, że go stracić przyjdzie...
— Pozwól bo sobie powiedziéć, jéjmościuniu, że go tak zamarynować w Żerbach i myśléć nie było można...
— Albo mu to tam gdzie lepiéj będzie?
— Nie lepiéj, tylko inaczéj, jéjmościuniu, a człowiekowi i tego się zachciewa; przytém taki on bo od was rozumniejszy, sięga myślą wyżéj, daliście skrzydła, pozwólcież latać...
— A cóż ja nieszczęśliwa bez niego pocznę! — łamiąc ręce, zawołała Drabicka.
— Wszak-ci macie ich jeszcze trzech!
— Dobre chłopcy, złote chłopcy — przerwała matka z uczuciem — ale żaden z nich w Aleksego się nie wdał, i tego, co on, nie potrafi.
— Tak, ale po ziemi chodzą i skrzydeł nie mają — rzekł stary — tamtemu obcinaj nie obcinaj, zawsze taki w pióra porośnie.
Drabicka już na dobre płacząca, łzy ocierała fartuchem, hrabia spoglądał i fajkę palił, ale mu się skrzywiła także stara twarz pomarszczona i głęboko się zamyślił.
— Tu łzy nic nie pomogą — rzekł powoli — cóż bo się dzieje — przerwał — dawno on tam? czy już cię opuścił, porzucił, zaniedbał?
— Nie, nie — żywo odparła matka — do tego jeszcze nie przyszło, ale to darmo, ja czuję, że to będzie... Nigdy nie bywało, żeby tak trzy dni w gościnie bawił... jak pojechał, tak zapomniał o Żerbach, tylko przysłał, że go tam zatrzymali... Teraz powróci, ja mu tu scenę zrobię, zniechęci się do reszty... już niéma na to rady.
Machnęła znowu ręką.
— Dziej się wola boża! Jasia przy sobie zostawię... dosyć umie, na co mu tych szkół więcéj, jeszcze i jemu głowę przewrócą... niech w domu siedzi... A! wszystko to nie Aleksy! — dodała po chwili — nie mój Aleksy!
— A takby, na uczciwość, było najlepiéj — przerwał hrabia — Aleksego wypuścić trochę, niech pobryka, powróci potém pod strze-