Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/363

Ta strona została skorygowana.

prezes nie chcąc mnie martwić, nie mówi wyraźnie, że nie wystarczę wszystkiemu. Zdaje mi się, że i tak już z mojéj winy straty trochę ponieśliśmy... dwie raty banku nie opłacone, procenta pozalegały, gospodarstwo zapuszczone w niektórych folwarkach... ratuj, przyjacielu... Jak widzisz, niemałéj rzeczy żądam od ciebie; proszę cię, żebyś sobie wziął ten ciężar... nie myślę téż dać ci go dźwigać daremnie...
Spojrzał na Aleksego, który się zapłonił... walczyły w nim dwie myśli, nadzieja zbliżenia się do Anny, i wstręt do położenia, które go w jéj oczach uniżyć miało... przyjął to jednak lepiéj, niżby się Julian mógł spodziewać.
— Jakkolwiek miło-by mi było mojém poświęceniem dla was dowieść przyjaźni — odparł Aleksy po chwili — zważ, kochany Julianie, czego wymagasz po mnie? Z serca ci się ofiaruję, ale jest-żem ja panem siebie mając matkę i trzech braci, którym pierwszą z siebie winienem ofiarę?
— Najprzód — przerwał Julian — Żerby są tak blisko Karlina, że się z niemi nie rozstaniesz, myślałem o tém; powtóre, co ty tam zapracować możesz przy najmozolniejszych trudach?... Więcéj daleko my ci ofiarować możemy, i tu stokroć nam i im pożyteczniejszym będziesz...
Aleksemu łzy stanęły w oczach.
— A! większéj niż sądzisz wymagasz ode mnie ofiary, kochany Julianie; jeszcze w téj chwili, choć nas rozdziela położenie towarzyskie, jesteśmy przyjaciółmi, jesteśmy równi w chwilach wspomnień i wylania... co się stanie z przyjaźnią naszą? I ją potrzeba-by na ołtarzu złożyć... będę twoim sługą tylko.
Julian się oburzył.
— Nie zrozumiałeś mnie.
— I owszem, wierzę w serce twoje, ale znam lepiéj świat i ludzi... są położenia, którym się człowiek oprzwć nie może, są wielkie prawa, z których się nie wyłamie.
Zamyślił się Aleksy.
— Zdaje mi się — rzekł po chwili, choć nie wierzę w ślepy los i przeznaczenie, że w tém wszystkiém jest coś fatalnego, jest jakaś siła niewidoma, która to układa: napróżnobym się jéj opierał. Matka moja, o czém wiedziéć nie mogłeś, nie ufając mi już jak przedtém, chce żebym się od niéj oddzielił; daje mi zupełną swobodę...
— Jesteś więc wolnym.
— Zupełnie, ale czy zdatnym jestem do tego, co po mnie wymagasz, wątpię. Co innego gospodarować na małym, a rządzić wielkim majątkiem; praca inna, metoda inna... wątpię, czybym podołał.
— Lepiéj ode mnie, prezes jest tego zdania, Anna...