Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/382

Ta strona została uwierzytelniona.

młody, piękny, dobrze wychowany... dla czegóżby się pokochać nie mieli i nie byli szczęśliwi?...
Aleksy się uśmiechnął.
— Dlaczego? a! to właśnie wielka tajemnica świata — rzekł z duszy — dlaczego z pośrodka tłumów jedna istota ku sobie nas pociąga, druga w całym blasku piękności odpycha lub na wieki pozostaje obojętną? Dlaczego jednę z tysiąca wybiera pierwsze wejrzenie, jeden rzut oka? dlaczego tęsknim za nią z przeczuciem, choć jéj nie znamy, a zobaczywszy, przywiązujemy się na wieki?...
— Téj tajemnicy — odpowiedziała Anna — nietylko nie rozwiążę, ale zdaje mi się, że jest urojoną... do każdego można się przywiązać...
— Tak, po chrześcijańsku i bratersku — rzekł Aleksy.
— I to dosyć... — zawołała Anna — namiętnych tych i tak wyłącznych przywiązań, przyznam się, nie pojmuję, mam je za obłęd i szał występny... człowiek się tak nie powinien wiązać sercem do ziemi!...
— Nie powinien; ale jeśli siła, co go pociąga, mocniejszą jest nad wszystko, jeśli w nim zaciera pamięć, rozwagę, rachubę, jeśli mu odbiera przytomność? jeśli go opanowywa...
— Powinien walczyć... — odpowiedziała — choć — dodała pochwili — ja tego nie rozumiem i pojąć nie mogę.
— Pani tego nie pojmiesz nigdy!... — rzekł smutnie młody człowiek — stoisz zanadto wysoko, nad ziemią, byś cokolwiek ziemskiego zapragnąć mogła... nie powiem, żebym to w pani pochwalał... wielkość jéj przestrasza mnie!...
— Anna się rozśmiała i spuściła oczy...
— Cóżem temu winna, że w to nie wierzę i nie pojmuję tego?
— Ale możnaż zaprzeczać prawdziwie tego uczucia, którego się nie doznaje? nie możeż ono istniéć dla drugich, choć nie egzystuje dla pani?...
— Żal mi tych ludzi!
— Nie żałuj ich pani tak bardzo... wszystko na świecie tak jest opatrznie urządzone, że męczarnie stoją obok uniesień i rozkoszy dusznych, że im większa ofiara, tém zdobycz obfitsza... Za boleści serca płaci serce, za namiętności chwila szału, za chwilę szczęścia cierpienie...
— Słucham o tém, jak o królewnie zaklętéj — zawołała Anna. — Ale patrz pan, już dziesiąta, a myśmy się tak zagadali... Poli cały dzień głowa bolała, poszła pewnie do swego pokoju. Julian czegoś smutny, musiał także pójść do swoich książek...
I Anna wymknęła się i znikła, a Aleksy sam pozostał z wrażeniem rozmowy, która odbiła się przykro w głębi jego serca... Ma-